Sandały najczęściej kojarzą nam się z plażą i leniwymi spacerami. Coraz popularniejsze stają się także sandały turystyczne, które chętnie zabieramy ze sobą wyjeżdżając odpocząć za miasto. Dla większości osób określenie sandały w góry nadal natomiast brzmi co najmniej jak oksymoron.

Sandały w góry?

Przekonałem się o tym na początku maja, gdy na jednej z górskich grup na Facebooku wrzuciłem post z pytaniem o warunki na szlakach. Trochę dla żartu, ale też trochę serio zapytałem czy jest już na tyle sucho, aby można było iść w sandałach trekkingowych. Odpowiedzi uświadomiły mi, że dla co najmniej 90% turystów, słowa sandały i góry pasują do siebie jak pięść do nosa. Czy osoby te miały rację, a sandały to faktycznie buty, które zupełnie nie nadają się w góry?

Przede wszystkim należy wiedzieć, że trzy osoby rozmawiające o wyjeździe w góry, mogą mieć na myśli zupełnie odmienne miejsca. Zarówno pod względem lokalizacji, wysokości, jak i budowy szlaków. Dla pierwszej osoby wyjazd w góry może oznaczać wejście na Przełęcz pod Chłopkiem w Tatrach Wysokich, dla drugiej przedzieranie się przez las w Beskidach, a dla trzeciej spokojną wędrówkę nad Morskie Oko. O ile mogę się zgodzić, że w dwóch pierwszych przypadkach lepiej mieć ze sobą buty zabudowane, tak na wyjazd trzeci sandały będą całkowicie wystarczające.

Bardzo dużo chodzę po górach i wiem, że jeden szlak turystyczny może diametralnie różnić się od drugiego. Wyjeżdżając w góry czasami przyjdzie nam wędrować błotnistą leśną ścieżką, a czasami wygodnym asfaltowym traktem. Odpowiadając na pytanie czy sandały nadają się w góry nie sposób więc powiedzieć jednoznacznie tak lub nie. Wszystko zależy od tego, gdzie konkretnie chcemy jechać i jak w tym regionie wyglądają szlaki turystyczne. Ważny jest również rodzaj sandałów, ale o tym więcej za chwilę.

Kiedy warto zabrać sandały w góry, a kiedy lepiej zostawić je w domu?

Sandały bez obaw możemy zabrać na utwardzone szlaki, których nie brakuje nawet w Tatrach. Przyjemna wędrówka w sandałach czeka nas na szlakach utwardzonych, ale bez wystających kamieni, asfaltowych i trawiastych polanach.

Sandałów nie polecam natomiast na leśne ścieżki, w szczególności poprowadzone przez lasy iglaste. Odsłonięty charakter tych butów powoduje, że znajdujące się na podłożu igły lubią dostawać się pomiędzy stopę, a podeszwę czego efektem jest oczywiście nieprzyjemne kłucie. Otwartych sandałów nie polecam także na szlaki obfitujące w znaczne ilości luźnych lub wystających kamieni. Jeśli przypadkowo w taki kopniemy, możemy solidnie pokiereszować sobie palce.

Kiedy jeszcze warto zabrać ze sobą sandały? Na pewno wybierając się na szlak długodystansowy, ale w tym wypadku już jako obuwie zapasowe. Mając sandały na takiej trasie, będziemy mogli z nich skorzystać pokonując utwardzone części szlaku np. w miejscach, gdzie jest on poprowadzony asfaltową drogą. Dzięki temu wysuszymy wilgotną od potu skórę i pozwolimy stopom chwilę odpocząć. Sandały będą także przydatne podczas pokonywania głębszych strumieni. Lepiej przekraczać je w sandałach, niż ryzykować przemoczenie naszych głównych butów lub skaleczenie stopy próbując zrobić to boso. Sandały przydadzą się ponadto wieczorem. Bez względu na to czy nocleg planujemy w schronisku, czy też pod namiotem, zamieniając zabudowane buty na sandały pozwolimy naszym stopom odpocząć po ciężkim dniu. Dodatkowo w schronisku sandały można wykorzystać pod prysznicem.

Jakie sandały w góry?

Nie każdy model sandałów sprawdzi się w górach. Muszą to być sandały solidne i skonstruowane w taki sposób, aby nie obcierały. Ważne są także przyczepna podeszwa, dobra amortyzacja oraz konstrukcja dopasowana do indywidualnych cech męskiej lub damskiej sylwetki. W ofertach sklepów górskich znajdują się zarówno sandały w wersji dla mężczyzn, jak i sandały damskie czy nawet dziecięce.

W przypadku sandałów, które planujemy zabrać na szlak długodystansowy należy zwrócić szczególną uwagę na ich wagę, bo przez większość drogi będą spoczywać na naszych plecach. Firmy produkujące wysokiej jakości sandały turystyczne to Teva i Keen.

Teva i Keen

Teva specjalizuje się głównie w sandałach otwartych. Modele odpowiednie w góry wyposażane są w solidną podeszwę z przyczepnym bieżnikiem oraz wytrzymałe i szybkoschnące paski. Najbardziej górski model Tevy to Terra Fi 4. Możecie o nim przeczytać więcej w recenzji. Wyposażono go w świetną podeszwę Spider Original o bardzo dobrej przyczepności i dużej amortyzacji.

Paski są solidne, nie obcierają i stabilnie trzymają stopę. Teva Terra Fi 4 to dobry wybór w góry, ale nie na długodystansowe szlaki, bo solidność idzie w tym wypadku w parze z dużą wagą. Na wielodniowe wędrówki z plecakiem, w trakcie których sandały będą pełnić funkcję butów zapasowych lepszy wybór to np. Teva Hurricane XLT 2. Ten model oferuje mniejszą amortyzację i gorszą przyczepność w porównaniu do modelu Terra Fi 4, ale wciąż wystarczającą na łatwe fragmenty górskich szlaków. Do tego Hurricane XLT 2 jest znacznie lżejszy – waży około 30% mniej w porównaniu do Terra Fi 4.

Inna firma znana z szerokiej oferty sandałów w góry to Keen. Producent stawia nacisk głównie na sandały pełne, czyli bardziej zabudowane. Ich zaleta to przede wszystkim osłonięte palce. Taka budowa sandałów zabezpiecza stopę przed przykrym efektem przypadkowego kopnięcia np. w kamień. Sandały pełne są co prawda mniej przewiewne od modeli otwartych, ale zapewniają większe bezpieczeństwo naszym stopom. Ciekawe modele marki Keen z zabudowanym przodem to np. solidny Newport wyposażony w membranę oraz lekki Clearwater.

Obie marki mają w swojej ofercie także specjalne sandały sportowe dla dzieci.

Na koniec

Czy zatem można zabrać sandały w góry? Tak, ale nie wszędzie i nie każdy model. Jeśli bierzemy je jako buty zapasowe, warto zwrócić uwagę nie tylko na górskie cechy buta, ale także wagę. A jeśli danego dnia mamy zamiar korzystać tylko z sandałów, to wcześniej warto zrobić rozeznanie np. w sieci i sprawdzić czy szlak oraz panujące na nim warunki nie są zbyt wymagające na tego rodzaju obuwie.

Komentarze

Ten post ma 3 komentarzy

  1. Maistrz

    Tarnica w sierpniu, cała droga przebyta w sandałach trekingowych bez problemu , sucho jak w pieprzu było, spojrzenia ludzi którzy omal nie mieli butli z tlenem na wyposażeniu + stuputy i raki niezapomniane 🙂 pozdrowienia dla sandałowców

  2. Magda

    Trafiłam tu dopiero teraz, ale cieszę się z tego, co przeczytałam 🙂 od lat chodzę po górach w sandałach trekingowych…a buty mam przypięte do plecaka i gdy szlak pnie się w górę i robi się kamienisty (nie mówiąc o łańcuchach) dopiero wtedy wskakuję w pełne buty 🙂
    Mam tak delikatne stópki, że cały dzień latem w pełnych butach oznacza dla mnie potężne odparzenie.
    Poza tym sandały są o wiele wygodniejsze 🙂
    A w ramach ciekawostki… kiedyś wybrałam się w Tatry w końcówce kwietnia… generalnie było już bardzo ciepło (powyżej 20 stopni), ale w dolinach miejscami leżało sporo śniegu, im wyżej tym oczywiście śniegu coraz więcej (na Kasprowym narciarze).. tradycyjnie wędrowałam w ulubionych sandałach z butami przyczepionymi do plecaka… tyle, że początkowo, gdy śniegu nie było dużo, nie chciało mi się zmieniać butów. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że podeszwa sandałów zdecydowanie lepiej trzymała się na śniegu niż podeszwa butów ze słynną podeszwą na v 😉 Oczywiście, gdy śniegu zrobiło się dużo, to buty pełne były konieczne…
    Tak więc dobrze dobrane i zapięte sandały trekkingowe pozwalają bezpiecznie chodzić nawet wysoko w góry, o ile szlak nie jest bardzo kamienisty…
    A na pobłażliwe uśmiechy turystów, którzy mijając mnie myślą, że jestem niepoczytalna, odpowiadam od lat szerokim i zadowolonym uśmiechem 🙂

  3. Agnieszka

    Polacy są obrzydliwie zafiksowani pod tym względem. Widziałam ostatnio jak Słowaczka wyszła w zwykłych japonkach na Rysy i co z tego? Ja byłam w butach trekingowych, które się slizgaly na śliski h kamieniach i były sztywne. Myślę że jej miękkie japonki były dużo lepszym obówiem od mojego (zwłaszcza że ja na szczyt nie wyszłam, bo się bałam). Generalnie na każdym szlaku na którym nie ma łańcuchów można chodzić z sandalach, adidasach, trampkach czy japonkach o ile są wygodne. Jeśli ktoś uważa inaczej to niech pilnuje swojego nosa, bo Polacy są ekstremalnie zle wychowani pod tym względem. Dzicz jakaś!

Dodaj komentarz