Nie ma co ukrywać. Zdobywanie wierzchołków na które nie prowadzi znakowany szlak turystyczny, jest znacznie bardziej emocjonujące i przez to ciekawsze, niż poruszanie się po utartych ścieżkach. Taka forma turystyki wiąże się natomiast z dużo większym ryzykiem. Trzeba więc mierzyć siły na zamiary. To było moje podstawowe założenie, przy wyborze kolejnego, po Jaworowym Szczycie celu wyjazdu.

Jadąc na Jaworowy Szczyt, doczepiłem się do ekipy ze znacznie bardziej doświadczonymi górołazami. Skorzystałem z okazji i w drodze powrotnej, zapytałem ich jakie inne poza szlakowe szczyty polecają na początek. Odpowiedzi były dwie: Baranie Rogi i Kończysta. Oba w Tatrach Słowackich.

Nie tędy baranie?

„Nie tędy baranie” z tytułu, to w zasadzie trochę żart, a trochę przemyślenia na temat mojego opisu wejścia na Baranie Rogi, ale jeszcze sprzed samego wyjazdu. Jeśli czytaliście wpis o Jaworowym Szczycie i moim pierwszym wyjściu poza szlak, to część z Was zapewne pamięta, że przez jakiś czas musiałem radzić sobie sam z szukaniem drogi. Czułem się wtedy trochę jak dziecko we mgle.

Chodząc poza znakowanym szlakiem, doświadczenie i znajomość terenu, choćby z opisów jest bardzo ważna. Trzeba wiedzieć jak wyszukiwać drogę i jak nie wpakować się w trudny teren, z którego później może nie być możliwości ani wycofu, ani pójścia do przodu. Nie mam jeszcze takich umiejętności. Na kolejny wyjazd chciałem więc wybrać stosunkowo łatwy cel. Padło na polecone Baranie Rogi (słow. Baranie rohy) 2526 m. Mając jednak w pamięci Jaworowy Szczyt podejrzewałem, że „nie tędy baranie” i tak stanie się najczęstszym wyrażeniem, które będę powtarzał podczas wyjazdu. Tym razem te obawy okazały się na szczęście trochę przesadzone.

Mój opis wejścia na Baranie Rogi

Na Baranie Rogi można dotrzeć na dwa sposoby. Pierwszy i trudniejszy wariant to wejście od schroniska przy Zielonym Stawie Kieżmarskim przez Dolinę Dziką. Wycena drogi w skali taternickiej to 0+, zatem raczej łatwo. Zarówno jednak pod kątem orientacji, wysiłku, jak i techniki, jest to wejście trudniejsze, niż od strony Doliny Pięciu Stawów Spiskich, gdzie wycena w skali taternickiej to 0. W ostatnim czasie w Tatrach spadło trochę śniegu, więc wybór padł na łatwiejsze podejście od Terinki (zdrobniałe określenie na Schronisko Téryego położone w Doliny Pięciu Stawów Spiskich).

Tym razem mogła jechać ze mną moja druga połówka, Andżelika. Aby jednak dodatkowo ograniczyć koszty, wrzuciłem ponownie ogłoszenie na jedną z tatrzańskich grup na Facebooku. Na szczęście nie trafiłem, tak jak poprzednio, na osoby o tempie gazeli. Większość drogi wszyscy szliśmy w zasięgu wzroku, więc czułem się znacznie bardziej komfortowo. Do tego mogliśmy trochę pogadać i poznać się bliżej. Wszyscy okazali się bardzo ciekawymi i sympatycznymi ludźmi 🙂

Z Krakowa standardowo wyjechaliśmy bardzo wcześnie. Po 4 rano byliśmy już na Zakopiance i zmierzaliśmy w stronę Starego Smokowca, gdzie dotarliśmy chwilę po godzinie 6. Parking, który znajduje się najbliżej szlaku na Hrebienok kosztuje 6 euro. Gdy jednak podjechaliśmy na miejsce parkingowy nie zaczął jeszcze pracy. Później okazało się, że gdy wróciliśmy z drogi, również go już nie było, więc 6 euro zostało w kieszeni. Nazwijcie mnie skąpym, ale nie lubię płacić za parkingi 😉

Stary Smokowiec ➡ Baranie Rogi

Ok, przejdźmy do rzeczy, pora na mój opis wejścia na Baranie Rogi. Na szlak wchodzimy w Starym Smokowcu i kierujemy się w stronę Hrebienoka, a potem do Doliny Pięciu Stawów Spiskich. Na Hrebienok za parę euro można wjechać kolejką, dzięki czemu w kilka minut pokonamy około 250 metrów przewyższenia. Koszt wjazdu w górę to 8 euro, w dół 7 euro, a w obie strony 9 euro. Ani dużo, ani mało. Stwierdziliśmy jednak, że lepiej przejść ten kawałek. Na cały dzień zapowiadano piękną pogodę, więc nigdzie nam się nie spieszyło. 

W zasadzie całą trasę od Starego Smokowca, aż do Terinki można przejść zielonym szlakiem. Mniej podejść w górę pokonamy jednak, jeśli po dotarciu na Hrebienok na chwilę skierujemy kroki na znaczoną na czerwono Magistralę Tatrzańską. Docieramy nią najpierw do rozdroża Nad Rainerovou chatou. Podczas ostatniego wyjścia na Jaworowy Szczyt skręcałem tutaj w lewo. Dzisiaj kierunek mamy natomiast inny. Pozostając na Magistrali Tatrzańskiej schodzimy w dół, gdzie pokonujemy pierwszy mostek. Potem idziemy w górę i przekraczamy drugi mostek nad Olbrzymim Wodospadem (słow. Obrovský vodopád). Wodospad tworzy potok Mała Zimna Woda i ma około 20 metrów wysokości.

Kawałek dalej Magistrala Tatrzańska skręca w lewo. Z jakiegoś powodu umieszczono tutaj łańcuchy – zupełnie zbyteczne, jak zresztą w wielu miejscach Tatr Słowackich. W końcu po przejściu ponad 5 km i pokonaniu około 560 metrów przewyższenia docieramy do pierwszego przystanku, a mianowicie Schroniska Zamkovskiego (słow. Zamkovského chata, Zamka). Zamkovského chata to jedno ze schronisk, które zaopatrują tatrzańscy tragarze (tzw. nosicze). W Tatrach Polskich ich nie zobaczymy, na Słowacji to natomiast nadal żywy zawód, liczący sobie już około 150 lat.

Schronisko Zamkovskiego 

Zaraz przed Schroniskiem Zamkovskiego, Magistrala Tatrzańska skręca w prawo. My natomiast idziemy w lewo i zielonym szlakiem wchodzimy coraz głębiej w Dolinę Małej Zimnej Wody. Gdy wyjdziemy z lasu, po lewej stronie ujrzymy Pośrednią Grań, uznawaną za jeden z najtrudniejszych tatrzańskich szczytów. Z kolei po prawej zobaczymy południową grań Łomnicy, którą wieńczy Lomnický štít 2634 m (Łomnica), drugi pod względem wysokości tatrzański wierzchołek. Baranie Rogi znajdują się na tej samej grani, ale jeszcze ich nie widać.

W końcu docieramy do dużego progu polodowcowego, którym obrywa się Dolina Pięciu Stawów Spiskich. Ściana jest nachylona pod kątek około 45 stopni i spada nią siklawa. Zimą bywa tu niebezpiecznie ze względu na zagrożenie lawinowe. Teraz szlak będzie zakosami wznosił się stromo ku górze. Chwilami będzie już widzieć dach Terinki, co mi osobiście dodawało otuchy. A gdy tylko nabierałem ochoty na jęczenie, od razu starałem się myśleć, że tę samą drogę pokonują nosicze dostarczający towar do schroniska. Od razu robiło mi się głupio i ochota na użalanie się odchodziła w dal. Polecam ten sposób motywacji 😉 Nie wiem ile w tym prawdy, ale ponoć jeden z nosiczy wniósł kiedyś do Terinki towar ważący 151 kg. Za jednym razem!

Trzymając się tej myśli, bez jęczenia pokonałem ostatnio fragment podejścia prowadzący wprost do schroniska. Na miejscu byliśmy około 9:40 rano, w niewiele ponad 3h pokonując około 8,5 km i 1140 m przewyższenia.

Dolina Pięciu Stawów Spiskich 

Dolina Pięciu Stawów Spiskich jest ciekawa i urokliwa, ale w mojej ocenie nasza Dolina Pięciu Stawów Polskich jest ładniejsza. Tak przynajmniej oceniam obie w jesienno-zimowych warunkach. Być może ładniej jest tutaj latem. Muszę to sprawdzić w przyszłym roku. Stojąc obok schroniska, po prawej mieliśmy nasz cel, czyli Baranie Rogi. Mniej więcej na wprost wznosi się potężny Lodowy Szczyt (słow. Ľadový štít), a po lewej widać Czerwoną Ławkę (słow. Priečne sedlo) przez którą prowadzi szlak turystyczny. Widać również znajdujący się pomiędzy Łomnicą i Baranimi Rogami, Durny Szczyt (słow. Pyšný štít) oraz oczywiście wspomnianą przed chwilą Łomnicę i Pośrednią Grań.

Zgodnie z nazwą w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich znajduje się 5 stawów. Najwyżej mieści się Zadni Staw Spiski (2022 m), a największy jest Wielki Staw Spiski. Pozostałe to Pośredni, Niżni i Mały Staw Spiski. Spod schroniska idziemy jeszcze kawałek szlakiem, aż miniemy Pośredni Staw. Zaraz za nim skręcamy w prawo schodząc ze znakowanej ścieżki i już nielegalnie (chyba, że prowadzi nas przewodnik) idziemy w stronę Baraniej Przełęczy 2389 m (słow. Baranie sedlo).

Poza szlakiem

Uwaga! Dalsza część wyjścia prowadzi poza znakowanym szlakiem turystycznym. Ocena trudności drogi w skali taternickiej to 0. Wejście na Baranie Rogi bez przewodnika tą drogą jest więc nielegalne. Co więcej wiąże się ze znacznie większymi trudnościami i ryzykiem, niż przejście najtrudniejszych tatrzańskich szlaków. Pamiętajcie również, że nie jest ekspertem w dziedzinie turystyki poza szlakowej w Tatrach, więc nie traktujcie proszę tego wpisu jak poradnika. Jest to wyłącznie opis mojego niedawnego wyjazdu w Tatry i subiektywne przemyślenia z drogi.

Według przewodnika „Tatry Słowackie” autorstwa Józefa Nyki ścieżka jest dość wyraźna. Mija po prawej staw, potem przecina łąkę i po piargach wprowadza wgłąb kotliny. Podchodzić można żlebem lub żebrem na lewo od niego. Specjalnie piszę, że taką trasę podaje przewodnik, bo podczas mojego niedawnego podejścia, na drodze leżał już śnieg. Jeśli godzi o orientację, zadanie miałem więc ułatwione. W górę po prostu szliśmy po przetartym śladzie.

Zobacz także:

Przed wyjazdem zastanawialiśmy się czy jest sens brać raki. Z początkiem tygodnia sprawdzałem kamerę na okolicznej Łomnicy i śniegu już tam w zasadzie nie było. A do wyjazdu był wówczas jeszcze prawie tydzień ładnej pogody. Stanęło na tym, że wziąłem raki na wszelki wypadek. I była to jedyna słuszna decyzja, bo okazało się, że pomimo braku śniegu na niektórych okolicznych wierzchołkach, podejście na Baranie Rogi było całe zaśnieżone. A do tego z rana był to śnieg twardy i zmrożony. Gdybym nie miał raków, prawdopodobnie zadecydowałbym o wycofie. Nie miałem przy sobie tylko czekana, czego zresztą później żałowałem, bo miejsc, gdzie można się było poślizgnąć i zjechać w przepaść, było całkiem sporo.

Po założeniu raków, szło nam się już wygodnie. Szczerze mówiąc, mam wrażenie, że śnieg trochę ułatwił nam wejście. Choć było bardziej niebezpiecznie, to jednak nie musieliśmy męczyć nóg przechodząc przez sypkie piargi.

Barania Przełęcz i Baranie Rogi

Na Baraniej Przełęczy łączą się oba warianty podejścia na Baranie Rogi i dalej idą już razem. Po wejściu na przełęcz od Terinki skręcamy w lewo i idziemy kawałek pod górę. Następnie omijamy grań. Orientację ułatwia widok ringu po lewej stronie. Idziemy w jego kierunku, a potem schodzimy do żlebu i pniemy się ostro w górę. W przewodniku znalazłem informację, że latem znajdują się tutaj piargi i kilka skalnych stopni. Gdy ja szedłem oczywiście wszystko było w śniegu.

Idziemy coraz wyżej w górę, aż dotrzemy na szeroki taras szczytowy, normalnie zasłany gruzem. Następnie niewielkim wzniesieniem docieramy na Baranie Rogi. Na wierzchołku zobaczymy charakterystyczne „okienko”. Ładnie widać Tatry Bielskie i całą grań Lodowego. W zasięgu wzroku mamy także Dolinę Pięciu Stawów Spiskich, którą teraz możemy podziwiać z innej perspektywy. Nie rozwodząc się za bardzo, powiem tylko, że… jest pięknie! 🙂 A do tego zdobyliśmy jeden z tatrzańskich „ośmiotysięczników”. Baranie Rogi wznoszą się na wysokość 2526 m, czyli około 8287 stóp, przez co wraz z 13 innymi szczytami wchodzą w skład Wielkiej Korony Tatr.

W dół

Ze szczytu postanowiliśmy zejść drogą podejścia, czyli najpierw do Schroniska Téryego, a potem przez Hrebienok do Starego Smokowca. Łącznie pokonaliśmy dzisiaj około 1500 metrów podejścia i tyle samo zejścia, co zajęło nam około 9-10 godzin. Do Starego Smokowca doszliśmy o 17, a w Krakowie byliśmy po 20. I tak oto minął cały dzień pełen pięknych widoków i niesamowitych wrażeń 🙂

P. S. Jeśli szukacie opisu wejścia od strony Doliny Dzikiej, czyli znad Zielonego Stawu Kieżmarskiego, znajdziecie go np. na blogu marekowczarz.pl/na-baranie-rogi-przez-doline-dzika. Pozdrawiam!

Komentarze

Ten post ma jeden komentarz

  1. Ekonomia

    Wspanialy blog wiele przydatnych informacji zawartych w poszczegolnych postach, Dzieki Ci za to serdeczne

Dodaj komentarz